- I co? Wszystko załatwione? - usłyszałam głos ojca.
- Tak, możesz się nie martwić. - odpowiedział Kuba - Będzie tutaj za kilka dni. Podobno ma dużo informacji.
- Bez niego ta akcja się nie uda, wiesz o tym. A to może być jedna z najważniejszych, jakie kiedykolwiek przeprowadzimy.
- Tak wiem, spokojnie.
Odetchnęłam z ulgą, najwyraźniej Kuba nic nie widział. Zainteresowała mnie za to ta tajemnicza sprawa, która wymagała narad w środku nocy. Nie dowiedziałam się jednak nic więcej, bo poszli spać, więc i ja wzięłam z nich przykład. Zasypiając, rozkoszowałam się słodkim wspomnieniem jego słów, bliskości i dotyku.
Obudziłam się w wyjątkowo dobrym humorze. Dzień także zapowiadał się dobrze. Ojciec z Kubą zachowywali się jakby nigdy nic, a ja nie chciałam też o nic pytać prosto z mostu. Jednak cały czas po głowie chodziła mi jedna myśl - czy napisać do Hansa? W sumie nie miałam nic do stracenia, ale musiałam z tym niestety poczekać do popołudnia. Cały dzień krzątałam się bezcelowo do domu, czekając tylko aż wszyscy wyjdą. W końcu, gdy już zostałam sama, usiadłam przy stole i w ogóle nie wiedziałam, co mam napisać. Początek zawsze jest najgorszy - drogi Hansie? Nie, to brzmi jakbym się narzucała. W końcu zdecydowałam, że zacznę od razu. Ale właściwie, co ja mam mu powiedzieć? Zaproponować spotkanie? Na to chyba jeszcze za wcześnie. W końcu, po bardzo długim czasie spędzonym nad kartką, miałam tam tylko napisane:
" Dziękuję za wspaniały wieczór i przepraszam, że tak wyszło. Mam nadzieję, że to nie było nasze ostatnie spotkanie."
Co innego miałam napisać? Napisałam to, co naprawdę myślałam - pragnęłam się tylko z nim spotkać i jeszcze bardziej się do niego zbliżyć. Nie miałam pojęcia, co więcej mogę mu napisać, więc włożyłam kartkę do torebki i udałam się do parku, by zostawić ją w umówionym miejscu.
Następnego dnia byłam u Poli. Nie za dużo nam wychodziło z tej nauki. Pola cały czas opowiadała o cudownym weekendzie, który spędziła ze swoim chłopakiem u jego rodziców na wsi.
- Mówię ci, było cudownie, nawet nie wiedziałam, że Michał potrafi być taki romantyczny. Te długie spacery wieczorem...
- Nie podejrzewałam go o to. - powiedziałam, zresztą zgodnie z prawda. Michał był bardzo przystojny i co zazwyczaj za tym idzie - pewny siebie. Zawsze podobał się dziewczynom i wiedział, jak przyciągnąć ich uwagę. Odkąd pamiętam, to Poli bardziej zależało na tym związku. Wiele przez niego cierpiała, ale nie umiała bez niego żyć.
- No raz nawet zorganizował taki piknik wieczorem nad rzeką, było cudnie, tak wiesz, siedzieliśmy i cieszyliśmy się sobą.
- Pola, tylko uważaj, nie chce żeby znowu cię skrzywdził... - pamiętałam te jego wybryki - kręcenie z innymi dziewczynami. Nie potrafiłam go polubić,ale cieszyłam się, że moja przyjaciółka jest szczęśliwa.
- Tak, wiem, ale ja myślę, że on się zmienił - powiedziała, lekko się uśmiechając. Ja, szczerze mówiąc, nie bardzo w to wierzyłam - No wiesz, w końcu chyba nie każdą dziewczynę przedstawia rodzicom, wydaje mi się, że to coś znaczy - kontynuowała.
- Masz rację - uśmiechnęłam się. Tak bardzo jej zazdrościłam. Może i Michał był palantem, ale przynajmniej mogła normalnie się z nim spotykać, bez żadnych listów, bez żadnego ukrywania się.... i przynajmniej zakochała się - powiedzmy - we właściwej osobie, a nie w kimś, z kim być nie mogła, nie tylko ze względu na siebie, ale na rodzinę, bliskich i tak naprawdę ojczyznę.
- A propos słyszałam, że idziesz w niedzielę do rodziców Janka. Czyli jak rozumiem to coś poważnego... - Pola szeroko się uśmiechnęła.
- Nie, nic z tego nie będzie - odpowiedziałam szybko.
- Zosia, proszę cię, myślisz, że nie widzę? Cały czas ostatnio chodzisz zamyślona, nie wiesz co się dzieje dookoła, nawet - co jak na ciebie bardzo dziwne - przestałaś myśleć o nauce i tylko czekasz aż skończymy. Jest jedno logiczne wytłumaczenie - zakochałaś się.
Rzeczywiście miała rację, ostatnio w ogóle nie zwracałam uwagi, co dzieje się wokół mnie.
- Coś ty??? Ja?? Chyba żartujesz.- musiałam szybko zaprzeczyć.
- Zosia, mnie nie oszukasz, a tak w ogóle to nie umiesz kłamać. Ale trudno się dziwić, w końcu Janek jest... idealny. Przystojny, pracowity, odważny....
- To nie jest Janek!!! - krzyknęłam.
- Słucham? Zakochałaś się w kimś innym? - Pola była w szoku - Kto to jest??!!
- Nikt, znaczy nie znasz go. Ja się już właściwie muszę zbierać.- spakowałam się szybko i wyszłam.
- Zosia!!! Czekaj!!! - usłyszałam za sobą głos przyjaciółki, zatrzaskując drzwi. Nie chciałam, żeby mnie wypytywała. Może kiedyś jej powiem, ale muszę się nad tym mocno zastanowić.
W drodze powrotnej zaszłam jeszcze do parku. Miałam szczęście, że w tej części nie było dużo ludzi. Serce zaczęło mi mocniej bić, kiedy zobaczyłam jakąś nową kartkę w murze. Usiadłam z nią na najbliższej ławce. Drżącymi rękoma odgięłam wiadomość.
"Nawet nie wiesz, jaką radość mi sprawiłaś, pisząc ten list. Ja także bardzo chcę się spotkać i nie mogę zapomnieć o naszym przerwanym pożegnaniu. Jeśli będziesz miała ochotę, będę czekał dzisiaj o tej samej godzinie w tym samym miejscu. Bardzo mi zależy, ale jeśli się nie pojawisz zrozumiem."
Nie miałam wątpliwości, jaką decyzję podejmę - oczywiście pójdę się z nim spotkać. Ja również nie mogłam zapomnieć, o tym co się wtedy prawie wydarzyło.
Dochodziła godzina 01.30. Leżałam na łóżku i denerwowałam się, bo musiałam już wychodzić, a tata się jeszcze nawet nie położył. Co ja zrobię? Pomyśli jeszcze, że nie chcę się z nim spotkać. Wyszłam dopiero o 2. Wiedziałam, że pewnie go już tam nie będzie, ale musiałam to sprawdzić. Odetchnęłam z ulgą - siedział na ławce, patrząc się w druga stronę. Tak bardzo się ucieszyłam. Szybko do niego podbiegłam. Gdy tylko mnie zobaczył, bez słowa poderwał się z ławki i przyciągnął, mocno przytulając. Wtuliłam twarz w jego ramię. Pachniał oszałamiająco. Czułam się wtedy tak bezpiecznie.
- Przepraszam, że musiałeś tak długo czekać.
- Dziękuję, że przyszłaś. - szepnął mi we włosy - Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać, żeby cię nie przytulić. Tak się cieszę, że cię widzę - powiedział wypuszczając mnie z ramion.
- Nie masz za co przepraszać - powiedziałam spoglądając w jego oczy i ... objęłam go mocno za szyję i poszukałam jego ust. Hans wplótł mi jedną rękę we włosy, a drugą przyciągnął do siebie za talię. Całował zachłannie i cudownie. Nigdy się tak nie czułam, cały świat przestał się liczyć - był tylko on...
Przegadaliśmy prawie całą noc. Był taki czarujący i zabawny. Dowiedziałam się o nim prawie wszystkiego, a i on chciał się o mnie jak najwięcej dowiedzieć, mimo że mieliśmy tak niewiele czasu. Jednak żadne z nas nie wspomniało ani słowem o swojej rodzinie. Mogliśmy przesiedzieć tak całe wieki, ale nawet nie wiem, kiedy zaczęło świtać.
- Muszę już iść.- Powiedziałam, wstając.
Staliśmy, trzymając się za ręce.
- Kiedy cię znowu zobaczę? - Zapytał i nagle zrobił się poważny.
- Obiecuję, że niedługo.
Pocałował mnie ostatni raz.
- Może jakoś wytrzymam. - powiedział, uśmiechając się.
Podczas drogi do domu, nie mogłam przestać się uśmiechać, ale kiedy przypomniały mi się plany na jutro, mój humor od razu się pogorszył.
*******
Sory, ze ten rozdział jest taki nijaki, ale miałyśmy ostatnio dużo spraw i wenka nas trochę opuściła z tego wszystkiego :D Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze, jesteście cudowne <3 i prosimy o następne :*****