sobota, 18 maja 2013

Rozdział 5

Biegłam tak szybko, że nie mogłam złapać tchu. A co, jeśli oni nas zauważyli? Nawet wolę o tym nie myśleć. Miałam szczęście, że rodzice spali. Zauważyłam, że na wieszaku nie ma kurtki Kuby, więc na szczęście zdążyłam wrócić przed nim. Po cichu wkradłam się do mojego pokoju. Szybko się przebrałam i akurat w chwili, gdy miałam się kłaść, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wtedy dopiero mogłam odetchnąć z ulgą. Zamknęłam oczy i w końcu miałam chociaż chwilę, żeby pomyśleć o tym wszystkim. Wydawało się to takie nieprawdopodobne - jeszcze chwilkę temu prawie pocałowałam się z najwspanialszym facetem na świecie. No właśnie prawie, bo w sumie nie był to taki pełny pocałunek, coś jakby bardziej.... muśnięcie?  Mogło być tak pięknie, ale oczywiście nic nigdy nie idzie tak gładko, a już w szczególności mi, czy musieli tamtędy przechodzić akurat wtedy? A może to był jakiś znak, że nie powinniśmy się już więcej spotykać, że w ogóle to była jakaś pomyłka.... Jak zwykle, zawsze muszę znaleźć tą złą stronę. Nagle usłyszałam głosy dochodzące z kuchni. To był tata i Kuba. Szybko poderwałam się do drzwi. Może jednak mnie zobaczył i teraz chciał powiedzieć o tym tacie? Musiałam podsłuchać o czym rozmawiają.
- I co? Wszystko załatwione? - usłyszałam głos ojca.
- Tak, możesz się nie martwić. - odpowiedział Kuba - Będzie tutaj za kilka dni. Podobno ma dużo informacji.
- Bez niego ta akcja się nie uda, wiesz o tym. A to może być jedna z najważniejszych, jakie kiedykolwiek przeprowadzimy.
- Tak wiem, spokojnie.
Odetchnęłam z ulgą, najwyraźniej Kuba nic nie widział. Zainteresowała mnie za to ta tajemnicza sprawa, która wymagała narad w środku nocy. Nie dowiedziałam się jednak nic więcej, bo poszli spać, więc i ja wzięłam z nich przykład. Zasypiając, rozkoszowałam się słodkim wspomnieniem jego słów, bliskości i dotyku.
Obudziłam się w wyjątkowo dobrym humorze. Dzień także zapowiadał się dobrze. Ojciec z Kubą zachowywali się jakby nigdy nic, a ja nie chciałam też o nic pytać prosto z mostu. Jednak cały czas po głowie chodziła mi jedna myśl - czy napisać do Hansa? W sumie nie miałam nic do stracenia, ale musiałam z tym niestety poczekać do popołudnia. Cały dzień krzątałam się bezcelowo do domu, czekając tylko aż wszyscy wyjdą. W końcu, gdy już zostałam sama, usiadłam przy stole i w ogóle nie wiedziałam, co mam napisać. Początek zawsze jest najgorszy - drogi Hansie? Nie, to brzmi jakbym się narzucała. W końcu zdecydowałam, że zacznę od razu. Ale właściwie, co ja mam mu powiedzieć? Zaproponować spotkanie? Na to chyba jeszcze za wcześnie. W końcu, po bardzo długim czasie spędzonym nad kartką, miałam tam tylko napisane:
" Dziękuję za wspaniały wieczór i przepraszam, że tak wyszło. Mam nadzieję, że to nie było nasze ostatnie spotkanie."
Co innego miałam napisać? Napisałam to, co naprawdę myślałam - pragnęłam się tylko z nim spotkać i jeszcze bardziej się do niego zbliżyć. Nie miałam pojęcia, co więcej mogę mu napisać, więc włożyłam kartkę do torebki i udałam się do parku, by zostawić ją w umówionym miejscu.
Następnego dnia byłam u Poli. Nie za dużo nam wychodziło z tej nauki. Pola cały czas opowiadała o cudownym weekendzie, który spędziła ze swoim chłopakiem u jego rodziców na wsi.
- Mówię ci, było cudownie, nawet nie wiedziałam, że Michał potrafi być taki romantyczny. Te długie spacery wieczorem...
- Nie podejrzewałam go o to. - powiedziałam, zresztą zgodnie z prawda. Michał był bardzo przystojny i co zazwyczaj za tym idzie - pewny siebie. Zawsze podobał się dziewczynom i wiedział, jak przyciągnąć ich uwagę. Odkąd pamiętam, to Poli bardziej zależało na tym związku. Wiele przez niego cierpiała, ale nie umiała bez niego żyć.
- No raz nawet zorganizował taki piknik wieczorem nad rzeką, było cudnie, tak wiesz, siedzieliśmy i cieszyliśmy się sobą.
- Pola, tylko uważaj, nie chce żeby znowu cię skrzywdził... - pamiętałam te jego wybryki - kręcenie z innymi dziewczynami. Nie potrafiłam go polubić,ale cieszyłam się, że moja przyjaciółka jest szczęśliwa.
- Tak, wiem, ale ja myślę, że on się zmienił - powiedziała, lekko się uśmiechając. Ja, szczerze mówiąc, nie bardzo w to wierzyłam - No wiesz, w końcu chyba nie każdą dziewczynę przedstawia rodzicom, wydaje mi się, że to coś znaczy - kontynuowała.
- Masz rację - uśmiechnęłam się. Tak bardzo jej zazdrościłam. Może i Michał był palantem, ale przynajmniej mogła normalnie się z nim spotykać, bez żadnych listów, bez żadnego ukrywania się.... i przynajmniej zakochała się - powiedzmy - we właściwej osobie, a nie w kimś, z kim być nie mogła, nie tylko ze względu na siebie, ale na rodzinę, bliskich i tak naprawdę ojczyznę.
- A propos słyszałam, że idziesz w niedzielę do rodziców Janka. Czyli jak rozumiem to coś poważnego... - Pola szeroko się uśmiechnęła.
- Nie, nic z tego nie będzie - odpowiedziałam szybko.
- Zosia, proszę cię, myślisz, że nie widzę? Cały czas ostatnio chodzisz zamyślona, nie wiesz co się dzieje dookoła, nawet - co jak na ciebie bardzo dziwne - przestałaś myśleć o nauce i tylko czekasz aż skończymy. Jest jedno logiczne wytłumaczenie - zakochałaś się.
Rzeczywiście miała rację, ostatnio w ogóle nie zwracałam uwagi, co dzieje się wokół mnie.
- Coś ty??? Ja?? Chyba żartujesz.- musiałam szybko zaprzeczyć.
- Zosia, mnie nie oszukasz, a tak w ogóle to nie umiesz kłamać. Ale trudno się dziwić, w końcu Janek jest... idealny. Przystojny, pracowity, odważny....
- To nie jest Janek!!! - krzyknęłam.
- Słucham? Zakochałaś się w kimś innym? - Pola była w szoku - Kto to jest??!!
 - Nikt, znaczy nie znasz go. Ja się już właściwie muszę zbierać.- spakowałam się szybko i wyszłam.
- Zosia!!! Czekaj!!! - usłyszałam za sobą głos przyjaciółki, zatrzaskując drzwi. Nie chciałam, żeby mnie wypytywała. Może kiedyś jej powiem, ale muszę się nad tym mocno zastanowić.
W drodze powrotnej zaszłam jeszcze do parku. Miałam szczęście, że w tej części nie było dużo ludzi. Serce zaczęło mi mocniej bić, kiedy zobaczyłam jakąś nową kartkę w murze. Usiadłam z nią na najbliższej ławce. Drżącymi rękoma odgięłam wiadomość.
"Nawet nie wiesz, jaką radość mi sprawiłaś, pisząc ten list. Ja także bardzo chcę się spotkać i nie mogę zapomnieć o naszym przerwanym pożegnaniu. Jeśli będziesz miała ochotę, będę czekał dzisiaj o tej samej godzinie w tym samym miejscu. Bardzo mi zależy, ale jeśli się nie pojawisz zrozumiem."
Nie miałam wątpliwości, jaką decyzję podejmę - oczywiście pójdę się z nim spotkać. Ja również nie mogłam zapomnieć, o tym co się wtedy prawie wydarzyło.
Dochodziła godzina 01.30. Leżałam na łóżku i denerwowałam się, bo musiałam już wychodzić, a tata się jeszcze nawet nie położył. Co ja zrobię? Pomyśli jeszcze, że nie chcę się z nim spotkać. Wyszłam dopiero o 2. Wiedziałam, że pewnie go już tam nie będzie, ale musiałam to sprawdzić. Odetchnęłam z ulgą - siedział na ławce, patrząc się w druga stronę. Tak bardzo się ucieszyłam. Szybko do niego podbiegłam. Gdy tylko mnie zobaczył, bez słowa poderwał się z ławki i przyciągnął, mocno przytulając. Wtuliłam twarz w jego ramię. Pachniał oszałamiająco. Czułam się wtedy tak bezpiecznie.
- Przepraszam, że musiałeś tak długo czekać.
- Dziękuję, że przyszłaś. - szepnął mi we włosy - Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać, żeby cię nie przytulić. Tak się cieszę, że cię widzę - powiedział wypuszczając mnie z ramion.
- Nie masz za co przepraszać - powiedziałam spoglądając w jego oczy i ... objęłam go mocno za szyję i poszukałam jego ust. Hans wplótł mi jedną rękę we włosy, a drugą przyciągnął do siebie za talię. Całował zachłannie i cudownie. Nigdy się tak nie czułam, cały świat przestał się liczyć - był tylko on...
Przegadaliśmy prawie całą noc. Był taki czarujący i zabawny. Dowiedziałam się o nim prawie wszystkiego, a i on chciał się o mnie jak najwięcej dowiedzieć, mimo że mieliśmy tak niewiele czasu. Jednak żadne z nas nie wspomniało ani słowem o swojej rodzinie. Mogliśmy przesiedzieć tak całe wieki, ale nawet nie wiem, kiedy zaczęło świtać.
- Muszę już iść.- Powiedziałam, wstając.
Staliśmy, trzymając się za ręce.
- Kiedy cię znowu zobaczę? - Zapytał i nagle zrobił się poważny.
- Obiecuję, że niedługo.
Pocałował mnie ostatni raz.
- Może jakoś wytrzymam. - powiedział, uśmiechając się.
Podczas drogi do domu, nie mogłam przestać się uśmiechać, ale kiedy przypomniały mi się plany na jutro, mój humor od razu się pogorszył.

*******

Sory, ze ten rozdział jest taki nijaki, ale miałyśmy ostatnio dużo spraw i wenka nas trochę opuściła z tego wszystkiego :D Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze, jesteście cudowne <3 i prosimy o następne :*****


6 komentarzy:

  1. Cudowne *-*
    Jejku...zakochałam się w tym <3
    Czekam na następny i życzę weny ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to <3 Cudeńko :3
    Super rozdział!
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. Dobrze, że Zosia i Hans zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że nikt ich nie przyłapał...
    Czekam na 6 :D
    pozdrawiam ;33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy: http://my-hard-love.blogspot.com/

      Usuń
  4. Świetne, świetne, świetne!
    Twoj blog jest tak wyjątkowy, nie spotkałam się jeszcze z podobnym, na prawdę świetny!
    Hans i Zosia tworzą bardzo słodką parę, ale będzie im wyjątkowo trudno ;_;
    Czekam na następne rozdziały ; **
    zapraszam tez do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne,genialne,świetne!! :)
    To co piszesz jest genialne !!
    Nigdy nie spotkałam się jeszcze z tego typu blogiem, jest niesamowicie orginalny !! Mam nadzieję, że będziesz dodawać częściej rozdziały bo to dziewczyno uzależnia !!! ;) Powodzenia w dalszym pisaniu :*

    OdpowiedzUsuń